Mesyk jest bardzo rozległy... Stąd jeżeli chce się zobaczyć pewne miejsca trzeba być przygotowanym na to, że parę godzin spędzi się w podróży. Można oczywiście tego uniknąć kupując bilet na samolot, ale jest to mało ekonomiczna opcja, bo w Meksyku nie mają Ryan Aira. Nie pozostaje nic innego jak tą jazdę polubić albo zrezygnować z pewnych miejsc, które są za daleko.
Taksówką podjeżdżamy na dworzec autobusowy, by o godzinie 8:00 wsiąść do autobusu, który zawiezie nas na znany nam już dworzec Mexico TAPO. Jest to kolejne 6 godzin tym razem autostradą. Ostatniego dnia żegnają nas kaktusy, które rosną wzdłuż drogi, Pico de Orizaba tym razem w chmurach, Sierra Negra z białym od śniegu wierzchołkiem tuż obok Pico. Machają do nas przyjaźnie La Malinche i Izta również mijane po drodze. Popo coś tam gada w swoim języku puszczając kłęby dymu i obiecuje, że jak następnym razem przyjedziemy to trochę wyluzuje i pozwoli na siebie wejść:-)
Mamy jeszcze mnóstwo czasu, bo samolot wylatuje dopiero o 21:00. W sam raz, żeby coś zjeść na TAPO, podjechać na lotnisko i nadal być dużo przed czasem. Trudno nam uwierzyć, ale na lotnisku w Meksyku nie mają komputerów i Internetu! Ani jednego!
Po odprawieniu bagaży szukamy miejsca gdzie moglibyśmy zapłacić te 180 peso, które spokojnie czekają w naszych kieszeniach. Pan od druczków pobieżnie przelatuje wzrokiem po tym co mu pokazujemy i mówi, że tu już nic nie trzeba zapacić. Jesteśmy zdziwieni i nie do końca dowierzamy, ale w końcu to Meksyk - tu wszystko jest możliwe!:-)
Wylatujemy nie uiściwszy stosownej opłaty, która po prostu może nam się przyśniła, tak jak cały ten wyjazd???:-)
**************************************************************************************8
Koszty:
bilet z Oaxaki do Mexico TAPO 426 peso/os.
taksówka z Mexico TAPO na lotnisko 85 peso