Geoblog.pl    beciasteven    Podróże    Meksyk    ...
Zwiń mapę
2010
16
gru

...

 
Meksyk
Meksyk, Frontera Corozal
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9762 km
 
Czas ruszyć w drogę - jakby to była jakaś nowość:-)

O 6 rano ma po nas, do hostelu, podjechać bus. Powoli nabywamy wprawy w porannym opuszczaniu kolejnych miejsc. Niedługo będziemy mogli to robić z zamkniętymi oczami:-)

Słońce powoli wstaje kiedy opuszczamy Palenque. Przed nami długa droga - najpierw 170 kilometrów wzdłuż granicy w stronę Frontera Corozal. Powinno nam to zabrać nie więcej niż trzy godziny. Mniej więcej w połowie drogi krótki przystanek na śniadanie. Wdajemy się w pogawędkę z Włochem, który jedzie tym samym busem co my. Też do Flores jak się okazuje. Podróż rozpoczął parę miesięcy temu (bodajże cztery) w Rosji. W tempie ekspresowym zwiedził Azję, Japonię, Koreę, Stany Zjednoczone i w tym pędzie natrafił na nas w Meksyku. Łącznie cała podróż miała mu zabrać nie więcej niż 6 miesięcy i miała być symbolicznym zakończeniem pewnego etapu w życiu lub tez symbolicznym otwarciem nowego rozdziału - zależy od tego, z której strony patrzeć. Podróż jako forma oczyszczenia, sposób na zapomnienie, przygotowanie się na to co nowe, rozliczenie z tym co było. Podróż jako ucieczka od rzeczywistości czy też tylko chęć poznania nowego, wyjścia na drogę?

Hmm...już w latach 20-tych ubiegłego wieku Tomasz Mann pisał w Czarodziejskiej Górze:

"Dwa dni podróży oddalają człowieka - a szczególnie człowieka młodego, który jeszcze nie tak mocno tkwi w życiu - od jego zwykłego otoczenia, od tego wszystkiego, co nazywał swoimi obowiązkami, interesami, kłopotami i widokami, o wiele bardziej, niż mogło mu się to wydawać (...) Przestrzeń, podobnie jak czas, przynosi zapomnienie, ale czyni to przerywając dotychczasowe stosunki człowieka z jego otoczeniem, przenosząc go w stan pierwotnej wolności i czyniąc w mgnieniu oka nawet z pedanta i osiadłego mieszczucha coś w rodzaju włóczęgi..."

Ilu spotkaliśmy na swojej drodze podróżników, ilu włóczęgów, a ile turystów? Jaka jest między nimi różnica? Kim my jesteśmy? Czy ważne jest dokąd idziemy? Czy ważniejsze to, jak idziemy?

:-)))

Jedno wiemy - nie chcemy być turystami. Turysta jest poza, w bezpiecznej odległości, bierze tylko to, co najładniejsze.
I słono za to płaci:-)

$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$


Po dziewiątej dojeżdżamy do Frontera Corozal. Mała mieścinka, założona podobno dopiero w 1976 roku, której główną funkcją jest bycie bazą wypadową lub też miejscem tranzytowym. Blisko stąd do Yaxchilan - starożytnego miasta Majów, do którego płynie się łodzią zwaną tu "lancha" oraz do Bonampak, w którym można oglądać kolorowe malowidła ścienne. We Frontera Corozal znajduje się przejście graniczne - mała budka, do kórej cały czas jest kolejka. Panu w okienku trzeba pokazać paszport oraz ten druczek opieczętowany, który dostaje się na lotnisku po przylocie. Druczek pan sobie zostawił i powiedział, że jak już wrócimy z tej Gwatemali to wypełnimy kolejny. Problem polega na tym, że będziemy musieli zapłacić, bo "karta turystyczna", która otrzymaliśmy na lotnisku mimo, że jest na niej napisane, że jest ważna 180 dni, a do tego nazywa się multiple wcale nie jest wielokrotnego wjazdu. No nic, będziemy martwić się później:-)

Po załatwieniu formalności udajemy się całą grupą na statek:-) W rejs:-)
Statek nazywa się "lancha", mieści okolo 10 osób plus plecaki, rejs odbywa się po rzece Usumacinta i trwa około 40 minut. Jest to jedna z większych rzek Gwatemali. Swoje źródło ma w górach zwanych Sierra de Chama w Gwatemali i po 560 kilometrach wpływa do Zatoki Meksykańskiej. Łódki są motorowe taże pokonywanie kolejnych kilometrów idzie nam dosyć sprawnie.

Jest godzina 11:30. Przekroczyliśmy rzeczną granicę! Po drugiej stronie wychodzimy w miejscowości o nazwie Bethel. Stąd zabiera nas autobus, który jedzie do Flores. W środku sami gringos, bo jest to autobus specjalny. Tak to właśnie wygląda gdy kupuje się bilet na cały przejazd. O tyle wygodne, że we Frontera Corozal nie trzeba czekać aż zapełni się łódka, a w Bethel nie trzeba liczyć na szczęście, że akurat będzie tamtędy przejeżdżał autobus. Musimy wypenić mały formularz i po paru minutach nasz rozklekotany autobus zatrzymuje się w środku niczego. Tam właśnie jest gwatemalskie przejście graniczne....

Kolejne pół godziny, nasze portfele stają się lżejsze o, zupełnie zdaje się nielegalnie pobierane, 5 dolarów na osobę, ale co za atrakcja! Co za granica! To jest dopiero Meksyk:-)

Pierwszą godzinę jedziemy w pyle i kurzu, a wokół tylko gaje papayowe i co jakiś czas skromna wioska. Asfaltu jeszcze nie położyli - i dobrze! Za to temperatury idą zdecydowanie w górę! W Meksyku było ciepło, przynajmniej tak tę temperaturę odbierały nasze wychłodzone zimą ciała, w Gwatemali za to jest upalnie. Parę kilometrów robi różnicę:-)

Kolejne trzy godziny jazdy....

Pan, który pełni rolę przedstawiciela organizatora, przedstawia ofertę zwiedzania ruin w Tikal z przewodnikiem. Informuje też o tym, że on wie gdzie we Flores są najtańsze hotele i chętnie nas tam zawiezie. Hmm kupiliśmy zwykły przejazd przez granicę, a wygląda na to, że wszystko możemy po drodze załatwić. Nocleg, wycieczkę na drugi dzień, przewodnika, bilet powrotny.... momencik - czas na trochę samodzielności:-) Jak tylko mijamy pierwsze zabudowania Santa Eleny katapultujemy się z tego wesołego autobusu i lądujemy w ... tuk tuku:-) Szybciutko dojeżdżamy na dworzec autobusowy. Niestety niewystarczająco szybciutko, żeby zdążyć na autobus do Tikal. Miała być noc pod namiotem w dżungli.... Ostatni autobus odjechał o 14:30. Mamy godzinę 16:00..... Ostatnia szansa - zostajemy wchłonięci przez biuro sasiadujące ze stanowiskiem sprzedaży biletów do Tikal. Negocjujemy. Okazuje się, że można. Za przejazd specjalny do Tikal (po godzinach) i wycieczkę z przewodnikiem na drugi dzień mamy zapłacić 550 quetzali. My się decydujemy, ale to bankomat ma tym razem głos decydujący. Nie mamy wystarczającej ilości gotówki gwatemalskiej, ale mamy kartę:-) Hmm, są jeszcze miejsca na świecie gdzie tą kartą to można sobie - wiadomo co!

Santa Elena jest właśnie jednym z nich.

Los zadecydował - śpimy we Flores Za ostanie grosze kupiliśmy wcieczkę z przewodnikiem na jutro oraz bilet powrotny na PRAWDZIWY GWATEMALSKI AUTOBUS na dzień kolejny na 5 RANO oczywiście:-)
(Hmm - niezupełnie kupiliśmy - był trochę na .... kredyt - resztę musieliśmy dopłacić za dwa dni:-)) Gwatemalczycy mają zaufanie do "turystów"!)

Santa Elena, Flores i San Benito to trzy położone obok siebie miasteczka, które tworzą swojego rodzaju aglomerację nazywaną po prostu Flores. Łącznie zamieszkuje je około 60 tysięcy ludzi. Flores to wyspa położona na jeziorze Peten Itza - trzecim co do wielkości jeziorem Gwatemali, którego głębokość sięga 160 metrów. Santa Elena jest połączona z Flores mostem. Wjeżdżając na most wkraczamy do innego świata, po prawej stronie wita nas znajomymi kolorami Burger King, po lewej stronie za chwilę obejrzymy lukrowany zachód słońca, a na ulicach same ... białe twarze. Kawiarnie, restauracje, hotele, sklepy z pamiątkami, biura podróży - turystyczne getto - ale jak tu pięknie:-)

Tuk tuk zawozi nas do kolejnego bankomatu. Mamy namiot, ale nie ma tu pola namiotowego, mamy kartę, ale wszyscy przyjmują płatności tylko w gotówce, jedyne życzenie jakie mamy w tej chwili to bankomat, ale taki działający! Hmmm, żeby spełnianie życzeń było zawsze takie proste:-)

Jest! Działa!
A ktoś mówił, że pieniądze szczęścia nie dają:-))

Nasze szczęście nazywa się pokój dwuosobowy w Casa de Lacandon i prowadzi nas do niego znajomy z busa spotkany przy bankomacie:-)

Za mało szczęśliwych splotów okoliczności?
- W pokoju obok mieszka nasz kolega z Włoch:-)

Tak... To był długi dzień.....

Zasłużyliśmy na Gallo:-)
http://www.youtube.com/watch?v=ZFtYlWisCfE&feature=related




****************************************************** ******************************************************* ******* ** ** ***
Koszty:

Pomocne przy przeliczaniu ->

100 peso to 65 quetzali
10 dolarów amerykańskich to 80 quetzali

dane z grudnia 2010


bilet kupiony w biurze podróży na przejazd z Palenque do Flores 300 peso/os.
wstęp do parku płatne we Frontera Corozal 15 peso/os.
tuk tuk w Gwatemali (Flores, Santa Elena) - 5 peso
przejazd z Flores do Tikal to 80 quetzali/os., ale ostatni autobus odjeżdża o 14:30
nocleg w hotelu (Casa de Lacandon) w pokoju dwuosobowym z łazienką 1000 quetzali, ale podobno można znaleźć też za 80 quetzali
wycieczka z przewodnikiem do Tikal 150 quetzali/os.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 173 wpisy173 4 komentarze4 508 zdjęć508 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
02.12.2010 - 01.01.2011
 
 
26.12.2008 - 27.12.2008