Geoblog.pl    beciasteven    Podróże    Meksyk    Matlacuéyetl - Czcigodna Pani w Zielonej Spódnicy - 4 464 m n.p.m.
Zwiń mapę
2010
07
gru

Matlacuéyetl - Czcigodna Pani w Zielonej Spódnicy - 4 464 m n.p.m.

 
Meksyk
Meksyk, Puebla de Zaragoza
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8656 km
 
Dzisiejszy cel - aklimatyzacja na La Malinche - szóstym pod względem wielkości szczycie Meksyku!

Jest to wygasły wulkan - ostatnio dał o sobie znać ponad 3000 tysiące lat temu, więc naprawdę jest wygasły. Leży na północny wschód od Puebli, w piątym pod względem wielkości parku narodowym Meksyku. La Malinche to nazwa wulkanu, ale przede wszystkim imię Indianki pochodzącej z plemienia Nahua, która odegrała dużą rolę w czasach konkwisty. Trafiła pod "opiekuńcze skrzydła" Cortesa jako niewolnica by niedługo potem stać się jego tłumaczką, doradcą, kochanką i, na koniec, matką jego syna. Dla jednych bohaterka, bo podboje dzięki niej miały być mniej krwawe, dla innych zdrajczyni, bo zbratała się z wrogiem. Obecnie pod pojęciem malinchismo kryje się przedkładanie tego co obce, nad to co swoje lub po też nielojalność. Góra nazwana została jej imieniem dopiero po najeździe Hiszpanów, rdzenni mieszkańcy tych ziem nazywali wulkan Matlacueitl - imieniem bogini wegetacji, żony boga deszczu.

7 grudzień - dzień aklimatyzacyjny.
Pobudka - skoro świt - czwarta rano to nasza ulubiona godzina pobudkowa podczas wakacji:-)

Zgodnie z rozkładem autobusów linii Verdes, który sprawdziliśmy dzień wcześniej , pierwszy autobus do APIZACO odjeżdża o 5 rano, a kolejny o 6:55. Zakładając, że chcemy wrócić jeszcze tego samego dnia 5 rano brzmi najidealniej. Autobusy odjeżdżają z CAPU - głównego dworca autobusowego Puebli - pieszo trochę daleko, o tej godzinie zdaje się jeszcze transport publiczny nie działa, decydujemy się więc na taksówkę. Zamówiona po pobudce przyjeżdża w ciągu 5 minut pod same drzwi hostelu i za jedyne 50 peso dowozi nas prosto na dworzec. Pani w okienku na głównej hali oczywiście brak, ale bilety można bez problemu kupić już przed wejściem do autobusu. Kolejne 40 peso na osobę i "lecimy" głuchą nocą gdzieś w kierunku oddalonego o 50 km, Apizaco.

Po mniej więcej godzinie wysiadamy w, dopiero co budzącym się do życia, miasteczku. Zgodnie ze wskazówkami znalezionym w Internecie wychodzimy z dworca w lewo, potem cały czas prosto, szukając sklepu "Elektry". Nie sposób go ominąć, bo w jego okolicy zebranych już jest mnóstwo collectivos. Niestety brak tego, który jedzie w tym kierunku, w którym my byśmy sobie życzyli. Kierowcy sami nas zaczepiają rzucając hasło - La Malintzi - jest to nazwa ośrodka wypoczynkowego, który znajduje się na początku szlaku. Dostajemy informację, że collectivo wyjedzie o 7:30, czyli za godzinkę. Hmmm, w sam raz na kawę i ciasteczka ta przerwa:-)
Niestety po upływie owej godziny okazuje się, że tak w zasadzie to collectivo ruszy dopiero o 8:30 wioząc ludzi do pracy, do IMSS Centro Vacacional La Malintzi... Jesteśmy zawiedzeni, następuje krótka wymiana zdań, jeden kierowca, drugi kierowca no i mamy ofertę specjalną. Za jedyne 120 peso możemy zafundować sobie prywatną przejażdżkę busem dokładnie tam gdzie chcemy. Długo się nie zastanawiając korzystamy z propozycji i tak oto o 8:00 znajdujemy się na szlaku!

Jedyna żywa dusza, właściciel sklepiku, pokazuje nam którędy droga na szczyt. Oznakowanie szlaków w Meksyku niczym nie przypomina tego w Polsce. Powiedzieć, że w Meksyku są pod tym względem daleko w tyle byłoby nadal komplementem. Na górę wiedzie nas częściowo intuicja, żółte strzałki wycięte z papieru i poprzybijane gdzieniegdzie do drzew, pomalowane sprayem czerwone strzałki oraz... najlepszy przewodnik - pies. My nazywamy go Pepito - jak ma naprawdę na imię nie wiadomo. Przybłąkał się na samym początku i, jak wytrawny piechur, dotrzymywał nam kroku. Co więcej, nawet gdy decydował się nas wyprzedzić, zawsze prędzej czy później odnajdywaliśmy go czekającego za zakrętem. Jedno jest pewne - Pepito jest rekordzistą jeżeli chodzi o ilość wejść na La Malinche! Jego dumnym właścicielem jest oczywiście pan sklepowy. Pies, oprócz funkcji przewodnickich, jest również samozwańczym psem ratowniczym. Podobno niejednego zabłąkanego sprowadził już na dół:-)

Wystartowaliśmy z poziomu 3100m n.p.m., a wejście na sam szczyt zabrało nam 4 godziny 15 minut. Przez pierwsze około dwie godziny droga biegnie lasem. Następnie wychodzi się na otwartą przestrzeń i tak naprawdę dopiero tam zaczyna się cała zabawa. Około godziny zajmuje dostanie się na krawędź, systemem dwa kroki do przodu jeden do tyłu, szczególnie jeżeli nie pomyślało się o wzięciu kijków. W grudniu na próżno szukać tam śniegu, za to pięknego, kopnego piachu jest w bród. Ostatnio godzina to żmudne wdrapywanie się po skałkach. Rekompensatą są przepiękne widoki: z prawej Popo i Izta, a z lewej Pico de Orizaba. Na górze fundujemy sobie drugie śniadanie, wdychamy trochę ponad czterotysięcznego powietrza, sycimy się widokami, robimy parę zdjęć, karmimy psa i... ruszamy w dół...

Po niecałych trzech godzinach jesteśmy z powrotem, a tam okazuje się, że następny collectivo w dół odjeżdża za półtorej godziny. Miły pan sklepowy proponuje nam coś co wydaje się być niezłym układem - może nas podwieźć na dół. Bardzo szybko ma się jednak okazać, że nasze na dół niekoniecznie oznacza to samo co jego na dół. Hmmm, hiszpański jest super, ale nadal są pewne rzeczy, które rozumiem inaczej:-) Pan zamiast na dworzec autobusowy w Apizaco podwozi nas jedynie do najbliższego przystanku collectivos jadących w naszym kierunku. Ale dobre i to, a przejazd jego samochodem, który na każdym zakręcie informował, że zaraz się rozpadnie, był bezcenny. Po niecałych 10 minutach udało nam się załapać na kolejny transport i tym sposobem już o 17:20 siedzieliśmy wygodnie w autobusie linii Verdes, tym razem w stronę Puebli:-)

Godnym odnotowania jest fakt, że mimo wymarzonej pogody byliśmy jedynymi, którzy tego dnia nie tylko weszli na szczyt, ale w ogóle pojawili się w okolicy w celach wspinaczkowych!


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ----------------
Koszty:

taksówka z hostelu na dworzec autobusowy - 50 peso
bilet autobusowy z Puebli do Apizaco - 40 peso/os.
prywatny przejazd collectivo z Apizaco do La Malintzi - 120 peso
przejazd prywatny z La Malintzi do pierwszego skrzyżowania - 50 peso
collectivo do Apizaco - 8 peso/os.
autobus z Apizaco do Puebli - 40 peso/os.








 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 173 wpisy173 4 komentarze4 508 zdjęć508 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
02.12.2010 - 01.01.2011
 
 
26.12.2008 - 27.12.2008